Codzienna Aplikacja Miłosierdzia
PODZIEL SIĘ

12 października – Wspomnienie bł. Jana Beyzy...

12 października – Wspomnienie bł. Jana Beyzyma SJ

W dniu 12 października przypada w Kościele liturgiczne wspomnienie dowolne bł. Jana Beyzyma, prezbitera.

Jan Beyzym urodził się 15 maja 1850 r. na Wołyniu. Mając 22 lata, wstąpił do zakonu jezuitów w Starej Wsi koło Brzozowa. Po święceniach prezbiteratu pracował przez 10 lat jako wychowawca i opiekun młodzieży. W 48. roku życia wyjechał na Madagaskar do pracy wśród trędowatych, którym oddał wszystkie swoje siły, zdolności i serce. Umarł z wyczerpania w Maranie 2 października 1912 r. Jego beatyfikacji dokonał Jan Paweł II 18 sierpnia 2002 r. w Krakowie.

Zobacz więcej —> na brewiarz.pl i na zycie-duchowe.pl

Wideo —> Telewizja Misericordia: Skarby Kościoła 12 października | Bł. Jan Bejzym SJ


“W prowincji galicyjskiej, do której należał ojciec Jan Beyzym, nie było w tym czasie tradycji misyjnej. Zresztą po kasacie zakonu jezuitów i rewolucji francuskiej aktywność Kościoła na polu misyjnym zamarła na kilka dziesięcioleci. Dopiero od połowy XIX wieku odradzały się misje katolickie. Zaczęto szczególnie penetrować nieznany dotąd kontynent afrykański i tam organizowano pierwsze misje. Z prowincji galicyjskiej na misje do Afryki jako pierwsi wyjechali koledzy ojca Beyzyma z czasów jego nowicjatu i studiów – w 1881 roku Emanuel Gabriel SJ, a w następnym roku Jan Hiller SJ, później również inni. To wtedy też powstało jezuickie pismo „Misje Katolickie”, które stało się najlepszym środkiem promocji misji katolickich.

Ojciec Jan Beyzym od dzieciństwa marzył o zwykłej pracy kapłańskiej, ale na rodzinnym Wołyniu i Podolu, będących pod panowaniem Rosji. Dobrze pamiętał imiona i nazwiska swoich katechetów: ks. Ignacego Kaszewskiego, który przygotowywał go do Pierwszej Komunii Świętej, i ks. Erazma Szatrzyckiego, katechetę z czasów gimnazjalnych w Kijowie. To ich chciał w swej pracy naśladować. Stało się to niemożliwe, gdy przybył do Galicji i został poddanym austriackim. Jednak jako kleryk w 1879 roku prosił bezskutecznie generała zakonu o zgodę na tajne misje wśród unitów na Podlasiu. Tak mijały lata, a ojciec Beyzym ciągle żył nadzieją zrealizowania swoich marzeń…”

Czytaj całość —> zycie-duchowe.pl: Korzenie powołania misyjnego Jana Beyzyma SJ – Z Ludwikiem Grzebieniem SJ, historykiem Kościoła, rozmawia Józef Augustyn SJ


“Pierwszy kontakt z trędowatymi był szokiem. W walących się barakach, bez okien i podłogi, żyło, a właściwie dogorywało 150 chorych. Polski misjonarz postanowił zamieszkać na stałe z trędowatymi Malgaszami. Naprawiał ich baraki, opatrywał ich rany, mył, karmił, żebrał o pieniądze na wyżywienie, odzież i leki.

Upowszechnił kult Matki Bożej Częstochowskiej. „Brązowa jak my i poraniona jak my” – mówili jego podopieczni.

Marzeniem o. Beyzyma stała się budowa szpitala z prawdziwego zdarzenia. Słał setki listów z prośbą o wsparcie dzieła. Pomagali wychowankowie z Chyrowa, pomagała bł. Maria Teresa Ledóchowska. Po 9 latach w Maranie otwarto szpital pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej. Działa do dziś. Jezuita marzył o pracy na Sachalinie, gdzie zsyłano polskich patriotów i zwykłych kryminalistów. Nie zdążył…

Zobacz więcej —> wiara.pl: Ks. Tomasz Jaklewicz: Gałgan do niczego niezdatny


Św. Jan Paweł II o bł. Janie Beyzymie SJ:

(fragment homilii wygłoszonej na krakowskich błoniach w dniu 18 sierpnia 2002 roku podczas Mszy św. beatyfikacyjnej czworga nowych polskich błogosławionych)

“Pragnienie niesienia miłosierdzia najbardziej potrzebującym zaprowadziło błogosławionego Jana Beyzyma – jezuitę, wielkiego misjonarza – na daleki Madagaskar, gdzie z miłości do Chrystusa poświęcił swoje życie trędowatym. Służył dniem i nocą tym, którzy byli niejako wyrzuceni poza nawias życia społecznego. Przez swoje czyny miłosierdzia wobec ludzi opuszczonych i wzgardzonych dawał niezwykłe świadectwo Ewangelii. Najwcześniej odczytał je Kraków, a potem cały kraj i emigracja. Zbierano fundusze na budowę na Madagaskarze szpitala pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, który istnieje do dziś. Jednym z promotorów tej pomocy był św. Brat Albert.

Cieszę się, że ten duch solidarności w miłosierdziu wciąż panuje w polskim Kościele, czego dowodem jest wiele dzieł pomocy społecznościom dotkniętym przez klęski żywiołowe w różnych regionach świata, czy też niedawna inicjatywa skupu nadwyżek zboża, aby można było przekazać je głodującym w Afryce. Mam nadzieję, że ta szlachetna idea doczeka się realizacji.

Dobroczynna działalność błogosławionego Jana Beyzyma była wpisana w jego podstawową misję: niesienie Ewangelii tym, którzy jej nie znają. Oto największy dar miłosierdzia – prowadzić ludzi do Chrystusa, pozwolić im poznać i zakosztować Jego miłości. Proszę was zatem, módlcie się, aby w Kościele w Polsce rodziły się coraz liczniejsze powołania misyjne. W duchu miłosierdzia nieustannie wspierajcie misjonarzy pomocą i modlitwą.”

Cała homilia —> opoka.org.pl: Jan Paweł II, Homilia podczas Mszy św. i beatyfikacji, Kraków – Błonia, 18.08.2002

Wideo —> misjesalezjanie.pl (2014): MADAGASKAR – MARANA


“Postać bł. Jana Beyzyma wyłaniająca się z jego listów i korespondencji, jawi się, jak to określił jeszcze wtedy kardynał Krakowa Karol Wojtyła, “z wielką prostotą i zwyczajnością”. Jak to się więc stało, że osoba zwyczajna stała się jednostką niezwykłą, u której “wyobraźnia miłosierdzia” przekroczyła nie tylko ramy geograficzne, ale rasowe, kulturowe i religijne dotykając i identyfikując się z poranionym, marginalizowanym czy wręcz odrzucanym człowieczeństwem każdego trędowatego, aż po cenę własnego życia?

Z zachowanych i dostępnych nam rodzinnych wspomnień Beyzymów “wyłania się postać chłopca nad wiek poważnego, zawsze chętnego do pomocy, ale stroniącego od zabaw właściwych rówieśnikom”. Nie wiadomo więc, jak wypadłby dzisiaj na teście z inteligencji emocjonalnej nasz błogosławiony. Tym bardziej że badania empiryczne nad empatią wskazują, że ci, którzy doświadczyli dużo cierpienia i trudu we własnym życiu, mają większą tendencję do empatycznej odpowiedzi na cudze cierpienie i bolączki, a ani jego dzieciństwo, ani dalsze koleje losu nie były dla niego aż tak “traumatyczne”. Na pewno rzucałaby się w oczy jego duża wrażliwość estetyczna. Co się jednak stało w życiu tego tak na pozór zwykłego człowieka, który “służbę Bogu w zakonie pojmował po wojskowemu” i bez rozgłosu, gdy w dojrzałym już wieku (zbliżał się do pięćdziesiątki) zdecydował się na posługę trędowatym? Skąd się w nim wzięła taka wrażliwość na drugiego człowieka? Jak kształtował i dokonywał się w nim proces rozenawania tej decyzji? …”

Czytaj całość —> zycie-duchowe.pl: Jacek Prusak SJ: Inteligencja emocjonalna po jezuicku


Fragment listu o. Jana Beyzyma z 1906 roku:

„Na trąd ja tak samo zapatruję się jak i Ojciec – ani mnie on przestrasza, ani też wiele obchodzi, owszem, proszę o niego Matkę Najświętszą, i żeby raczyła, dotknąwszy mnie porządnym trądem, przyjąć łaskawie tę drobną ofiarę na uproszenie zbawienia jak największej ilości biednych trędowatych. Raz rodyła maty, raz treba umyraty, bylebym tylko nie był potępionym – o to mi chodzi, a czy trąd mnie sprzątnie z tej ziemi, czy inna choroba, to na jedno wychodzi. Żebym zaś widział w tym choć odrobinę heroizmu, jak Ojciec się wyraża, to otwarcie Ojcu mówię, że nie. Jaki w tym heroizm? Odkomenderowała Najświętsza Pani do obsługi trędowatych, to i jestem, ot i cała parada”. (List do ks. M. Czermińskiego TJ, Fianarantsoa, 11 marca 1906 r.)

Zobacz więcej —> tygodnik.com.pl: „Jaki w tym heroizm?” Fragmenty listów o. Jana Beyzyma