Codzienna Aplikacja Miłosierdzia
PODZIEL SIĘ

Listopadowe Błogosławieństwa – Ks. Marek Chr...

Listopadowe Błogosławieństwa – Ks. Marek Chrzanowski FDP

Wraz z ks. Markiem Chrzanowskim FDP zapraszamy do refleksji nad istotą ewangelicznych błogosławieństw oraz ich realizacją na drogach naszego życia… Czy i ja chcę iść drogą błogosławieństw, żyć nimi, by jak Jezus stać się błogosławieństwem dla innych?

Listopadowe Błogosławieństwa

Pejzaże jesienne płaczą
różnobarwnymi łzami
piękne są łzy jesieni

Ludzie jesienni płaczą
kolorami spod krzyża
odcieniami miłości

Łzy w blasku zniczy
błyszczą jak diamenty
perły tęsknoty prawdziwe 

W ten listopadowy czas przyglądam się łzom jesieni. Piękne są. Tak jak piękne są oczy obmyte łzami tęsknoty, miłości czy prawdziwego ludzkiego szczęścia. I wiem, że dla każdego z nas takiego szczęścia chce Bóg. Właśnie 1 listopada zaprasza nas na Górę Kazań, gdzie mówi i do mnie:

Chcę dla ciebie szczęścia – Ja, twój Bóg. Dlatego pragnę ciebie dzisiaj zaprosić na drogę ośmiu błogosławieństw. Bo właśnie one zaprowadzą ciebie do szczęścia.

Pragnę, byś skarb największy miał u Mnie, bo tam będzie twoje serce, gdzie twój skarb. Ja zapewnię tobie Boże królestwo. Ubogi w duchu to ten, który wszystko we Mnie schował, by tylko ze Mnie czerpać i we Mnie pokładać nadzieję.

Gdy będziesz smutny – Ja otrę twoje łzy i przyjdę do ciebie z pocieszeniem. Żadna z Twoich łez nie popłynęła niezauważona, szczególnie te jesienne, szczere, pełne diamentowej poświaty. Chowam je na dnie Mojego serca jak perły drogocenne, by oddać je tobie przemienione w moc Mojej miłości.

Pokora zapewni tobie ziemię na własność i pewność drogi do Mojej miłości. Ja pokornym daję łaskę. Tylko pokorne serce może przyznać się przede Mną, że potrzebuje mocy z wysoka; że samo sobie z grzechem, słabością, niemocą, tęsknotą czy rozpaczą nie poradzi. Tak wiele łask przygotowałem dla pokornych i oddanych Mi dusz. Wystarczy, że przyjdą i ufnie poproszą.

Twoje pragnienie sprawiedliwości nasycę i wypełnię twoje serce pokojem. Mój pokój nigdy się nie skończy. Potrzebuję jednak Twojego zaufania, że nie spóźniam się ze Swoją łaską. Czasem będę potrzebował Twojego fiat – przez łzy i niemoc – ale tylko wtedy twoje serce otwiera się na cud. Mogę działać z całej Swojej mocy, gdy ty już nie chcesz polegać na swojej sile i Mi oddajesz władzę nad swoim życie. Schowaj swój lęk w Moim sercu a zobaczysz, że wszystko możesz we Mnie, bo jestem twoim umocnieniem i siłą.

Wybaczaj jak Ojciec niebieski, a poczujesz, co znaczy Jego miłosierdzie. Nie ma innej drogi, choć jest trudna i wymagająca. Podejmuj ją każdego dnia i niech nad twoim gniewem słońce nie zachodzi. Zobaczysz wtedy owoce – piękno twojego spojrzenia i miłość wlewająca się do serce tych, którzy są obok. I to przekonanie, że ze Mną twoje serce umie kochać stokroć mocniej.

Miej czyste serce, a będziesz oglądał Mnie twarzą w twarz. Niech Moje serce będzie dla ciebie każdego dnia przystanią a zobaczysz, że i ty umiesz mieć czyste serce – pokorne i ciche na wzór Mojego serca. Powtarzaj w duszy słowa: „O Jezu, cichy i pokorny uczyń serce me według serca Twego” a jestem pewien, że zaczniesz tymi słowami żyć.

Bądź człowiekiem pokoju, Bożym dzieckiem, które innym daje bezpieczeństwo, spokój i harmonię. Bożym dzieckiem, które ufnie przybiega do Ojca, gdy w sercu rodzą się niepokoje i strach. Jesteś Moim umiłowanym dzieckiem, zapisałem ciebie na zawsze w Moim sercu i nikt nie może ciebie zastąpić. Pragnę twojej miłości i pokornego serca „małego dziecka” w tobie, które wie, że Boga ma za Ojca.

A jeżeli jakiekolwiek cierpienia staną się twoim udziałem, związane z Moim imieniem, nie zapomnę o tobie i gdy przyjdzie pora, zaproszę cię do Mojego królestwa, gdzie razem ze świętymi nieustannie będziesz oddawał cześć Bogu w Duchu i prawdzie. Nie zapomnę, bo nawet gdyby matka zapomniała Ja głęboko noszę ciebie w Moim sercu.

I kiedy przyjdzie ucisk i prześladowanie przyjdź do Mnie; podejdź ufnie i wtul się w Moje gorejące z miłości serce. Tutaj znajdziesz siłę i zapewnienie o  życiu ze Mną w wieczności. Pokładaj we Mnie nadzieję , bo będzie to dla ciebie droga do świętości. Pokrzepię ciebie zawsze a szczególnie w najtrudniejszych dla ciebie chwilach życia. Tylko przyjdź, usiądź u Moich stóp i powierz Mi swoje troski a zranienia, grzechy wybiel w Mojej krwi przelanej dla ciebie na krzyżu.

Jesteś Moim umiłowanym dzieckiem i tak bardzo pragnę, byś szczególnie, w ten listopadowy czas, umiał się z tego ucieszyć; byś w to na nowo uwierzył i zaczął żyć Mną w codzienności.

Zatrzymują mnie te słowa, ale nie wiem czy tak potrafię. Oderwać się od tego czym żyje świat, by mieć w sercu tylko Bożą miłość. I wtedy mój wzrok pada na groby bliskich. Tych, których życie zmieniło się, ale nie skończyło. Ocieram ze swoich oczu łzy jesieni i już wiem, że ten listopadowy czas stanie się dla mnie czasem uwierzenia od początku, że Bóg ma najlepszy pomysł na moje życie, że jest Ojcem, który kocha jak nikt. I zrobię nawet więcej. Usłyszę prośbę Twoją, Panie, bym w tym szczególnym czasie przyjrzał się swojemu powołaniu. Abym uwierzył słowom św. Alojzego Orione:

„Pragnę, aby powołani mieli dobrego ducha, dobre zdrowie, dobrą wolę – wolę, aby kochać i służyć Panu Jezusowi Chrystusowi, pracować w pokornym posłuszeństwie, poświęcić się działalności miłosierdzia, robić wiele dobrego dla biedaków, służyć Jezusowi w najuboższych. Albowiem my jesteśmy dla biednych, szczególnie dla najbiedniejszych i najbardziej opuszczonych”.

„Powołanie powinno być treścią naszego życia i ma być wprowadzone w czyn. Jest to nasz obowiązek sumienia. Pamiętajmy, że o tyle postąpimy w doskonałości, o ile potrafimy zadać sobie gwałt i przezwyciężyć naszą oziębłość; pamiętajmy, że bez mocnej woli nie ma cnoty. Królestwo niebieskie zdobywa ten, kto umie zadać sobie gwałt, kto przy pomocy Bożej i dzięki modlitwie umie przezwyciężyć samego siebie i zaprzeć się siebie”.

Czy tak potrafię patrzeć na swoje powołanie? Nie wiem, Panie. Pragnę spalać dla Ciebie swoje życie, a jednocześnie jest we mnie dużo lęku. I Ty w Swoim Słowie na ten strach odpowiadasz. Wybierasz to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, to, co niemocne, aby mocnych poniżyć. Wybierasz mnie – słabego, „głuchego” na Twoje Słowo, aby moje braki, niedoskonałości zastąpić Twoją łaską. Takiego mnie chcesz, bo w swojej niemocy bardzo Ciebie potrzebuję; bo wtedy jeszcze bardziej dociera do mnie jak piękna i bezinteresowna jest Twoja miłość; jak wielką pokładasz we mnie nadzieję. Pokazujesz mi również drogę Ośmiu Błogosławieństw, bym mógł iść za Tobą Twoją mocą.

Czy potrafię odpowiedzieć na Twoje powołanie jak uczył mnie św. Jan Paweł II. Powołałeś Go z dalekiego kraju, by zawstydzić możnych i mędrców tego świata. Powierzyłeś Temu, który pisał: Przecież Ci Panie nie wolno ufać takiemu jak ja, cały Kościół Święty, by prowadził Go, Twoją Mocą, do zbawienia. To właśnie św. Jan Paweł II mówił do mnie z Góry Błogosławieństw:

„Jezus przynosi zupełnie inne orędzie niż dzisiejszy świat. Niedaleko stąd Jezus powołał swoich pierwszych uczniów, jak dzisiaj powołuje was. Jego powołanie zawsze zmuszało do dokonania wyboru między dwoma głosami, które nawet w tej chwili, na tym wzgórzu walczą o rząd waszych serc — wyboru między dobrem i złem, między życiem a śmiercią. Za którym głosem postanowią pójść młodzi i ludzie dwudziestego pierwszego wieku? Zaufać Jezusowi znaczy uwierzyć wszystkiemu, co On mówi, choćby wydawało się to bardzo dziwne, i odrzucić namowy zła, choćby wydawały się rozsądne i pociągające. Jezus zresztą nie tylko głosi Błogosławieństwa. Jezus żyje nimi i sam jest Błogosławieństwami. Patrząc na Niego, zrozumiecie, co znaczy być ubogim duchem, cichym i miłosiernym, co znaczy płakać, pragnąć sprawiedliwości, być czystego serca, wprowadzać pokój, cierpieć prześladowanie. Dlatego Jezus ma prawo powiedzieć: «Pójdź za Mną!» Nie mówi jedynie: «Czyń, co ci każę», ale: «Pójdź za Mną!».

Pociągają mnie te słowa i wlewają w moją duszę pewność, że chcę wybierać życie; zawsze życie – pełniąc wolę Boga, by żyć w Jego chwale.

Listopadowy czas sprzyja temu, by zatrzymać się i zapytać własnego serca czego ja tak naprawdę pragnę. Czy i ja chcę iść drogą błogosławieństw, żyć nimi, by jak Jezus stać się błogosławieństwem dla innych. Przechadzając się przez cmentarne alejki poproszę Pana, by otworzył moje serce jeszcze bardziej na Jego miłość. By Jego łaska już na zawsze zagościła w moim życiu dając siłę, by być ubogim i miłosiernym. Cichym i pokornym. Dobrym jak chleb.

Ks. Marek Chrzanowski FDP


Tekst ukazał się pierwotnie na łamach “Kuriera Ostrowskiego”.